Korespondencja zaoczna z Rosji

piątek, 24 listopada 2017

mistrzowski smak

Prawidłowe odżywianie, właściwa dieta i zdrowy styl życia to tematy, które należą ostatnio do najpopularniejszych na całym świecie. Czy również w Rosji, która stoi w przededniu jednego z najważniejszych wydarzeń sportowych, czyli piłkarskich Mistrzostw Świata 2018? Postanowiłem się tego dowiedzieć.

Pierwszą osobą, z którą spotkałem się, aby porozmawiać o zwyczajach żywieniowych Rosjan i ich poglądach na zdrowy styl życia, był Ewaryst Chodakowskij - popularny w Rosji wideobloger, coach żywieniowy, autor kilku książek z zakresu odżywiania, stały felietonista czasopisma "Prawdziwa prawda". Warto dodać, że człowiek ten jest również dietetykiem - wykształcenie uzyskał w Wyższej Szkole Osiągania Celu i Szczytu w Nowosybirsku, gdzie z wyróżnieniem obronił pracę dyplomową pt. "Rola cukrów redukujących w procesie redukcji tkanki tłuszczowej na udach i pośladkach studentek prawa i studentek psychologii uczelni moskiewskich - analiza porównawcza".

- Oczywiście, że w Rosji zdrowy styl życia jest bardzo popularnym tematem! - zapewnił mnie Chodakowskij - Świadczą o tym miliony odsłon mojego kanału na YouTube oraz setki tysięcy polubień mojego profilu na Insta. Co tydzień ćwiczy ze mną ponad szesnaście milionów Rosjan, a moje książki sprzedają się w rekordowych ilościach, zwłaszcza w Jakucji i na Zakaukaziu. Zdradzę też panu, że ponoć sam Władimir Władimirowicz należy do grona moich najwierniejszych fanów. Co zresztą nie dziwi, taką sylwetkę jaką prezentuje nasz Przywódca trudno wypracować bez zestawu starannie wyselekcjonowanych przeze mnie ćwiczeń i zaleceń żywieniowych.
- Rozumiem - przyznałem - Ale chciałbym mieć szerokie spektrum dowodów. Czy może pan - jako dziennikarz i znawca - wskazać jeszcze jakieś inne czynniki, oprócz pana dzieł, które świadczą o doniosłości tych tematów w Rosji?
- Cóż, z pewnością jest ich wiele. Co by tu panu... - zasępił się Chodakowskij - O, już wiem! Nie tak dawno temu jedna z popularnych sieci handlowych, "Bozhya Korowka" zorganizowała akcję promocyjną pt. "Swiezhaky". Chodziło o to, że kto kupuje w sklepach tej sieci owoce lub warzywa, otrzymuje naklejki, a te można wymieniać na pluszowe maskotki owoców i warzyw. Kampania zakończyła się gigantycznym sukcesem! Dzieci pokochały bohaterów akcji: selera Siergieja, brokuła Borysa, sałatę Swietłanę, truskawkę Tatianę, ogórka Olega, wiśnię Walentynę, a największą popularnością cieszyły się czosnek Cyryl i jarmuż Jewgienij. Oprócz wymiernych zysków dla sieci, niekwestionowaną korzyścią z tej akcji jest z pewnością upowszechnienie się prawidłowych wzorców żywieniowych u dzieci i młodzieży.

Rzecz jasna, wszyscy wiemy, że spożywanie dużych ilości warzyw i owoców jest zdrowe i korzystnie wpływa na nasz organizm. A czy u sportowców również? Do Mistrzostw Świata pozostało zaledwie kilka miesięcy, a odpowiednią dietę, aby była skuteczna, z pewnością trzeba wdrożyć z odpowiednim wyprzedzeniem. W celu sprawdzenia, jakie zdobycze współczesnej dietetyki staną w służbie rosyjskiej reprezentacji na Mistrzostwa, udałem się do Instytutu Technologii Żywności przy moskiewskim Uniwersytecie im. Łomonosowa. Tam przyjął mnie osobiście dyrektor Instytutu, doktor Dimitrij Dukanow. Po krótkiej rozmowie stwierdził on, że nie może zdradzać całego programu dietetycznego, ale specjalnie dla polskich czytelników mojego bloga uchyli rąbka tajemnicy.
- Przede wszystkim należy pamiętać, że dla każdego piłkarza reprezentacji Rosji dietę dobieramy indywidualnie - zaznaczył dr Dukanow - To długotrwały i skomplikowany proces, podczas którego bierzemy pod uwagę pojemność antyoksydacyjną, hiperalimentację kwasem eikozapentaenowym oraz mikrobiotę jelitową. Wyznaczając właściwe potrawy, posługujemy się ich ładunkiem glikemicznym, który dzielimy przez wskaźnik Queteleta, biorąc poprawkę na równoważniki Atwatera. Aby uniknąć kseroftalmii stosujemy żywienie pararentalne, z użyciem kwashiorkoru i mleka bifidusowego. Jeśli triacyloglicerole wchodzą w interakcje z bakteriami fakultatywnie heterofermentatywnymi, sprawdzamy poziom alfa-tokoferolu. Aby uniknąć stresu proteinowego, podajemy doraźnie renninę, alkalozę i gliadynę. Gdy sytuacja się unormuje, można już zastosować klasyczne, polipeptydowe aminokondensaty. Ale to chyba oczywiste, prawda?

Tak, te wyjaśnienia z pewnością budują jasny i spójny obraz tego, jak nauka może współcześnie pomagać sportowcom w osiągnięciu optymalnej formy. Chciałem się jednak dowiedzieć czegoś od samych sportowców na temat roli diety w ich codziennych przygotowaniach. Niestety, wszyscy piłkarze reprezentacji Rosji odmówili komentarza tłumacząc, że PR Officer Social Media Ninja Rosyjskiej Federacji Piłki Nożnej zabronił im udzielania wywiadów. Bardziej rozmowny był za to Wiktor Skwarec - kapitan drugoligowego zespołu Jurnyj Sołdat Domodiedowo. 
- Prawdziwy sportowiec, jak każdy prawdziwy facet nie stosuje żadnych diet! - stanowczo podkreślił Skwarec - Zwróć uwagę, że już samo słowo "dieta" zawiera w sobie cząstkę "die", czyli po angielsku "umierać"! To chyba przekonujący dowód, że każda dieta prędzej czy później skończy się źle. Tak jak nasi dziadowie powtarzali, że częste mycie skraca życie, tak my wiemy, że diety prowadzą do bardzo złych konsekwencji. Trzeba jeść co się chce, ile się chce i używać życia, ot co!
- Ale czy to się nie przełoży na spadek formy sportowej? - dopytywałem
- Absolutnie nie! - kategorycznie stwierdził piłkarz - Pamiętasz, był niedawno taki siatkarz rosyjski, Wadim, a nazwisko jakoś na "Ch". Słuchaj, człowieku, chłop pił jak smok, palił jak lokomotywa Kolei Transsyberyjskiej, a jeszcze w wieku 40 lat był najlepszym rozgrywającym na świecie!

Cóż, na takie argumenty nie znalazłem riposty i poszedłem szukać komentarzy wśród piłkarzy spoza Rosji.
- Moja dieta jest oparta na warzywach - podkreślił Portugalczyk Crystiano Donaldo - Zwłaszcza na cebuli i czosnku. Cebula dobrze robi na cebulki włosów. A czosnek... Cóż, czosnek sprawia, że mam na boisku dużo wolnej przestrzeni i rywale nie przeszkadzają mi w poruszaniu się z piłką.
- Ja preferuję batony "Lion" - przyznał kapitan reprezentacji Argentyny Leo Lassie - Mogę ich zjeść nawet siedem dziennie! Ma to źródła w pewnej historii z mojego dzieciństwa. Gdy byłem dzieckiem, dziadek puszczał mi codziennie film "Król Lew" i powtarzał po angielsku "You'll be the Lion too". To wszystko tak bardzo wbiło mi się w pamięć, że postanowiłem zmienić imię z Lionel na Leo.
- Najlepsza dieta to taka, w której nie ma glutenu, laktozy, GMO oraz syropu glukozowo-fruktozowego - powiedział z kolei pewien polski napastnik, pragnący zachować anonimowość - Wprawdzie nie znam się na tym, ale tak twierdzi moja żona, a jej ufam bezgranicznie.

Udało mi się również uzyskać wypowiedzi osób niezwiązanych bezpośrednio z piłką nożną.
- Ach, dieta Kwaśniewskiego to było coś! - rozmarzył się były prezydent Polski Aleksander Zasadniewski - Tłuste mięsko, kacze podroby, żółtka jaj. Do tego ogóreczek, jako uzupełnienie płynów. Oj, spędziłem kilka tygodni w Bawarii racząc się wyłącznie taką dietą... Cudnie było, do tego goryczka i chmiel na przepłukanie żołądka i redukcję kwasowości. Ach, piękne czasy...
- Dlaczego zatem nie został pan prezydent dłużej w tej Bawarii?
- drążyłem temat - Przecież jest pan na zasłużonej emeryturze...
- They tried to make me go to rehab...
- zasmucił się Zasadniewski - But I said: NO, NO, NO!

Znanego latynoskiego pisarza, autora bestsellerów, spotkałem w moskiewskiej kawiarni Gwiezdny Kozioł.
- Ach, cóż za przemiłe spotkanie! - uśmiechnął się Pablo Koalio de Zołza
- Dzisiaj chciałbym porozmawiać o zdrowym odżywianiu się - zacząłem
- Ależ to wspaniały temat! - wykrzyknął pisarz - Posłuchaj, zdradzę tobie tajemnicę Wszechświata: należy jeść po to, aby się odżywiać
- Cóż za głęboka myśl!
- To prawda, ale nie można też zapominać o ważniejszym rodzaju pokarmu, jakim jest strawa duchowa. Dla każdego Bojownika Światła jest to najważniejszy z pokarmów. A w najwyższym stopniu wtajemniczenia stan taki osiągnąć możesz, że ziemskie jedzenie już nie będzie ci potrzebne, gdyż samo Światło dostarczy ci wszystkiego, co niezbędne.
- Czy komuś udało się osiągnąć taki stan?
- O tak!
- uśmiechnął się Koalio de Zołza - Pierwszym, który tego dokonał, korzystając oczywiście z moich nauk, był azjatycki duchowny, sześcdziesiąty czwarty DalajAlpaka. Doznał on takiego stanu, w którym cały Wszechświat jego jestestwa skurczył się do rozmiarów jego fizyczności. Światło wypełniło jego duszę, a on przenikał światło na wskroś i w poprzek. Był Światłem, a Światło było w nim i niczego więcej nie potrzebował do podtrzymania swojej egzystencji na Świetlistej Ścieżce Światła.
- Imponujące...
- przyznałem
- Azaliż doprawdy! - zgodził się pisarz, po czym dodał - A ty, przyjacielu, jesteś z Polski, jeśli mnie pamięć nie zawodzi, prawda? Zdradzę tobie więc, że miałem też ucznia z Polski. Młodego padawana, zdolnego, ambitnego... Jacek miał na imię, artystą był, typ taki niepokorny, piosenki śpiewał piękne. I też samym światłem chciał się żywić. Wytrwał jakiś czas, ale niestety, Ciemna Moc była w nim silniejsza.... I zszedł ze Świetlistej Ścieżki Światła na autostradę golonki i mielonego - prychnął Pablo Koalio de Zołza dając mi tym samym do zrozumienia, że powinienem już iść.

Z moskiewskiej kawiarni Gwiezdny Kozioł miałem już niedaleko do restauracji, w której byłem umówiony na kolejną rozmowę. Wystarczyło przejść Prospekt Moskwicza, by znaleźć się w Studiu Kuchennym "Modesta Ewenement", gdzie czekał na mnie jego twórca - chef Adalbert Amarow, restaurator o światowej renomie, posiadacz czterech gwiazdek Michelina, sześciu opon Bridgestone'a i trzynastu gum Goodyeara.
- Witam pana w moich skromnych progach - powitał mnie Amarow
- Dziękuję! - podziękowałem
- Zapewne chciałby mnie pan zapytać o mój nowatorski projekt? - zapytał chef
- Tak, przyznam, że niezwykle on mnie interesuje - przyznałem z zainteresowaniem
- No cóż, zdradzę, że jest to mój autorski pomysł - zdradził jego autor
- Domyślam się, że chodzi o nowe oblicze rosyjskiej kuchni na piłkarskie Mistrzostwa Świata? - snułem domysły
- Tak, gratuluję panu przenikliwości - pogratulował mi Amarow - Ponieważ tak wielkie wydarzenie jak piłkarski "Mundial" ściągnie do Rosji miliony kibiców z całego świata, nasz rząd uznał, że warto pokazać im zupełnie nowe oblicze rosyjskiej sztuki kulinarnej. Nie chcemy dłużej kojarzyć się wyłącznie z wódką, barszczem, Strogonowem, blinami i pierogami. Dlatego mój zespół, na czele ze mną oraz z zaproszonymi gośćmi z różnych zakątków globu, opracował zupełnie nowe menu pod nazwą "Rosja na Talerzu 2018", a w nim szereg nowatorskich, zupełnie rewolucyjnych dań, których nikt dotąd jeszcze nie przygotowywał. Mamy nadzieję, że zaskoczymy kibiców z całego świata i zdobędziemy ich podniebienia tym nowym menu.
- Czy w takim razie mogę poznać szczegóły tego niezwykłego jadłospisu? 

- Naturalnie! - odrzekł chef Amarow - Nasze hity to przede wszystkim:
  • stek wieprzowy z mięsa mielonego
  • gołąb miejski w sosie własnym z dużą ilością szafranu i curry
  • tatar z soczewicy
  • zając wieprzowy w zalewie octowej
  • kebab z suszonej kapusty pod pierzynką żurawinową
  • bezglutenowa baranina z wegetariańską sałatą
  • ostra zupa ucha z uszkami od śledzia
  • owoce ezoteryczne
- Fantastycznie! - przyznałem - Kibice oszaleją jak tego skosztują! 
- Nie wątpię! - zgodził się Amarow - Zdradzę panu, że jedna z tych potraw została już pilotażowo sprawdzona w Polsce, w stołówkach pracowniczych, i uzyskała wysokie oceny. 
- To rzeczywiście dobre wieści. A wspominał chef o zagranicznych gościach, którzy pomagali w przygotowywaniu menu...
- O tak!
- przyznał Amarow - Odwiedziła nas nasza polska przyjaciółka Magda Gęśler, która przyrządziła kaczkę na prawdziwym zakwasie. Wpadł też z Anglii Gordon Ramspeak, którzy na margarynie Rama usmażył rambutan, a podał go wraz z rumsztykiem polanym rumem. Najdłużej zabawił u nas chef Alfredo "Al" Dente z Włoch, ambasador makaronów marki "Gorilla".
- On, jak rozumiem, przygotował makaron? - spytałem
- A właśnie nie! - ucieszył się chef Amarow - Al Dente przygotował dla nas dwie własne, autorskie potrawy, które stanowią nowatorski mariaż kuchni włoskiej i rosyjskiej. Pierwsza to kacziatore z kaczki zestrzelonej w tajdze w Obwodzie Tunguskim.
- Dlaczego właśnie tam? - zainteresowałem się
- Ponieważ kaczki tam żyjące są już uwędzone za życia - wyjaśnił chef
- Aha. A ta druga potrawa?
- Drugą potrawą Ala Dente jest fokaczia z foki złowionej w Morzu Ochockim
- Zaraz, zaraz...
- zadumałem się - Kacziatore z kaczki, fokaczia z foki...? Czy w takim razie mogę się dowiedzieć z czego ugotowaliście uchę?
- Nie mogę panu tego zdradzić, ponieważ uchatki kalifornijskie są pod ochroną - powiedział Amarow - Ale mogę pana serdecznie zaprosić na promocję nowego menu. Już za tydzień, w dniu losowania grup piłkarskich Mistrzostw Świata.

Podziękowałem za zaproszenie i skierowałem się w stronę mojego ostatniego przystanku. Miałem dzisiaj odwiedzić jeszcze 29. Moskiewski Instytut Genetyki (w skrócie MIG-29), aby zapytać o popularną ostatnio, ale też kontrowersyjną żywność genetycznie modyfikowaną. Przywitał mnie tam zastępca kierownika instytutu, profesor Wadim Chromosomow, wybitny rosyjski naukowiec, którego najbardziej znanym osiągnięciem jest tzw. Chromosomowa teoria dziedziczenia (która - w skrócie - zakłada, że ludzie znacznie częściej zapisują coś w spadku komuś, kto jest z nimi spokrewniony niż komuś, kto z nimi spokrewniony nie jest).

- Niestety, nie mam dla pana dobrych wieści - przyznał już na wstępie prof. Chromosomow - Miesiącami próbowaliśmy w naszym laboratorium uzyskać ciekawe i smaczne przykłady żywności genetycznie modyfikowanej, ale wszystkie próby zakończyły się klęską. Owszem, stworzyliśmy ciekawe połączenia, ale wszystkie okazały się niejadalne.
- Jak to? - zdziwiłem się
- Na początku skrzyżowaliśmy żabę z kaczką - wyjaśnił naukowiec - Powstało coś, co nazwaliśmy kumkwat. Nawet nienajgorsze w smaku, ale piłkarze nie chcieli tego jeść - mówili, że boją się, że jak to zjedzą, to uschną im uszy... Spróbowaliśmy więc z samym ptactwem. Skrzyżowaliśmy kurę z czajką. W ten sposób uzyskaliśmy kurzajkę, ale to już w ogóle nie nadawało się do jedzenia, a trzech naszych asystentów musieliśmy nawet wysłać do lekarza. Ostatnia próba była ze ssakami. Skrzyżowaliśmy lwa i konia...
- Powstał gryf?
- Jaki tam gryf! Powstała lewkonia. I znowu - ładnie wyglądała, ale do jedzenia się to zupełnie nie nadawało. Moja żona Ludmiła wzięła to i posadziła w ogródku...
- Czyli miesiące ciężkiej pracy na marne...?

- Niezupełnie - przyznał prof. Chromosomow - Wprawdzie oficjalnego celu nie wykonaliśmy, ale po godzinach jeden z naszych asystentów, inżynier Topolinow próbował w naszym laboratorium wyprodukować whisky z myszy, według starej polskiej receptury. Alkoholu nie udało mu się uzyskać, ale przypadkiem wyizolował z myszy olej, który nazwaliśmy z łaciny: maus oleum. A ten olej bardzo przydał się chefowi Amarowowi, który uznał go za brakujące ogniwo w jego kulinarnej koncepcji ewolucji rosyjskiej kuchni.

Cóż, po tych wszystkich kulinarnych doznaniach, poczułem się strasznie głodny. W drodze do hotelu wstąpiłem więc do - wzorowanej na globalnej sieci fast foodów - rdzennie rosyjskiej restauracji PSI, czyli Petersburskij Smażonyj Indyk. Zamówiłem tam burgera z indyka i nuggetsy z indyka z frytkami. Czuję jednak, że rosyjska kuchnia jeszcze nieraz nas zaskoczy. Smacznego!

25.11.2017 (03:17 czasu moskiewskiego)

PS. Wszystkie wydarzenia, osoby i cytaty są fikcyjne. Ich podobieństwo do wydarzeń, osób i cytatów realnych jest zamierzone, a wręcz pożądane. 

czwartek, 16 listopada 2017

wielkie losowanie

Chociaż wciąż nie znamy jeszcze wszystkich uczestników piłkarskich Mistrzostw Świata "Rosja 2018", przygotowania do losowania grup pierwszej rundy trwają od wielu miesięcy. W chwili gdy piszę te słowa, odbywa się już właściwie tylko dopinanie wszystkiego na ostatni guzik. Oczywiście całość uroczystości utrzymywana jest w ścisłej tajemnicy, a plan ceremonii jest chroniony niczym projekt inauguracji igrzysk olimpijskich. Oficjalnie wiadomo jedynie tyle, że uroczystość będzie miała miejsce 1.grudnia 2017 roku, na Kremlu. Wszystko inne to na razie niczym niepotwierdzone spekulacje. Niemniej jednak, znajdujemy się właśnie w kraju, w którym ludzie za kołnierz nie wylewają, a dobra wódka - jak mawiał niejaki Kargul - droższa pieniędzy. Dlatego, dzięki mojemu informatorowi, zbliżonemu do osób ze ścisłego kierownictwa organizacyjnego imprezy, mogę Wam już dzisiaj zdradzić kilka pilnie strzeżonych szczegółów przebiegu ceremonii losowania piłkarskich Mistrzostw Świata 2018.

Podobno całość uroczystości ma być utrzymana w niezwykle lekkim tonie i będzie oparta na motywach z największego eksportowego hitu Rosji w ostatnich latach, czyli serialu "Masza i Niedźwiedź". W roli dziewczynki Maszy wystąpi dziewczynka o imieniu Masza, która będzie tzw. "sierotką" wyciągającą ze szklanej misy kule z nazwami poszczególnych reprezentacji. W roli Niedźwiedzia wystąpi oczywiście Pierwszy Niedźwiedź Federacji Rosyjskiej, czyli Prezydent Władimir Władimirowicz. I wszystko będzie przebiegać jak w kreskówce: najpierw Masza narobi bałaganu, czyli wylosuje dla reprezentacji Rosji najtrudniejszych przeciwników z możliwych, np. Hiszpanię, Urugwaj i Nigerię. A potem przyjdzie Niedźwiedź, który niczym dobry wujek, cały ten burdel posprząta. Czyli odnajdzie swoich potężnych przyjaciół, poda im (w) łapę i rzeczywistość odmieni się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Scenariuszy jest wiele. Albo moskiewskie elektrownie dotknie trzydziesty stopień zasilania, na Kremlu zapanują ciemności egipskie, a w tym czasie niewidzialna ręka rynku podmieni kule i z Hiszpanii zrobi się Egipt, a z Anglii - Arabia (Saudyjska). Inna opcja to utrzymanie pierwotnych wyników losowania i skupienie się na działaniach dywersyjnych w obozach rywali. Kilka tajemniczych telefonów z linii nr 1 na Kremlu sprawi, że najlepsi piłkarze przeciwników reprezentacji Rosji z dnia na dzień porzucą dotychczasowy zawód i zapragną realizować swoje życiowe ambicje w branży obróbki skrawaniem albo w obwoźnej sprzedaży egzemplarzy "Kapitału" Karola Marksa, trenerzy pokłócą się między sobą, a sędziowie zapałają miłością do puchowych kożuchów zza Uralu.

Nie samym losowaniem kul jednak Rosja żyje. Zanim do niego dojdzie, odbędzie się bowiem żmudny i skomplikowany proces podziału drużyn na tzw. "koszyki". I tutaj już nie ma miejsca na żadne kombinacje i machlojki! Będzie to bowiem niezwykle zaawansowana operacja statystyczna, nad którą czuwać będą najtęższe umysły jakie wydała radziecka nauka. Udało mi się dowiedzieć, że proces ten nadzorować będą dwaj wybitni profesorowie. Pierwszy z nich to Nikołaj Aleksy Losow, emerytowany dziekan Instytutu Socjologii i Statystyki (w skrócie ISIS) Uniwersytetu im. Łomonosowa w Moskwie. Profesor Losow ma w dorobku wiele doniosłych dokonań z dziedziny statystyki, a największym jego osiągnięciem jest bezsprzecznie słynna Gra Losowa, która przyjęła się - jako rozrywka dla mas - pod niemal każdą szerokością geograficzną. Dla przykładu: w Polsce Gra Losowa znana jest pod nazwą "Totolotek", w Czechach jako "Okrutny Rozbujnićek", z kolei na Wyspach Turks & Caicos - jako "Happy Idiot".
Wraz z profesorem Losowem, metodę podziału na koszyki przygotował dr Wiaczesław Paragonow, obecny dyrektor Moskiewskiego Instytutu Statystyki Stosowanej (w skrócie MISS). Jest to prywatna jednostka naukowa, dlatego jej pracownicy mogą angażować się w komercyjne przedsięwzięcia na całym świecie. I właśnie dr Paragonow współpracował ostatnio m.in. z polskim Ministerstwem Finansów, dla którego przygotował zabawę z nagrodami dla klientów sklepów detalicznych. Wśród tych klientów, którzy sumiennie zbierali potwierdzenia sprzedaży wydrukowane z kasy fiskalnej, zostały wylosowane atrakcyjne nagrody, a cała akcja przeszła do historii jako Loteria Paragonowa. I właśnie prof. Losow wraz z dr Paragonowem mają być odpowiedzialni za to, aby cały proces losowania wyglądał na jak najbardziej rzetelny i sprawiedliwy, a jednocześnie żeby finalnie najlepiej wyszli na tym gospodarze, czyli Rosjanie.

Próbowałem skontaktować się z naukowcami, ale do MISS nie zostałem wpuszczony, ponieważ wejścia do budynku strzeże żołnierz uzbrojony w karabin AK-34 "Kałasznikow" oraz w czołg T-34 "Twardy". Udzielono mi jedynie informacji, że zgodnie z umową podpisaną przez MISS, wyłączność na rozmowy z pracownikami Instytutu mają dziennikarze koncernu medialnego Axel Springer Spaniel. Udałem się zatem na Uniwersytet im. Łomonosowa, wprost do ISIS. I wprawdzie z profesorem Losowem nie mogłem porozmawiać, gdyż statystyk liczy już sobie 121 lat i na skutek uszkodzenia kory mózgowej w obszarze tzw. pola Wernickego jego mowa jest zrozumiała tylko dla ludu Pasztunów, ale spotkał się ze mną jego asystent, docent Igor Kołmogorow-Smirnow. Poprosiłem docenta Smirnowa, aby przybliżył w przystępny sposób polskim czytelnikom mojego bloga metodę, według której prowadzone będzie losowanie. Naukowiec zgodził się ochoczo, po czym stwierdził co następuje:
- Szanowni Państwo, losowanie będzie prowadzone według najnowszych osiągnięć statystyki, ale jest bardzo proste. Otóż procedura będzie skalibrowana współczynnkiem alfa Cronbacha, z którego wyciągniemy kwadratową wariancję, skorygowaną o wskaźnik zmienności krzywej dzwonowej w rozkładzie Durbina-Watsona. Na tej podstawie rozrysujemy matryce rozkładu chi-kwadrat (czytamy: "czi-skłer"), obliczymy średnią kurtozę odchylenia standardowego i przemnożymy to przez liczbę odchyleń regresji nieliniowej od współczynnika tau-Kendalla. A potem wystarczy już tylko wykonać dwuczynnikową analizę ANOVA w schemacie nieparametrycznym, otrzymany wynik pomniejszyć o logarytm ze wskaźnika Kruskalla-Wallisa, a potem podstawić to wszystko do wzoru na średni agregatowy indeks ilości dolnych kwartyli w szeregu skokowym. Prawda, że banalne?

Po takim drobiazgowym wyjaśnieniu wszystkie kwestie dotyczące losowania są już zapewne jasne jak słońce nad syberyjską tundrą w grudniowe popołudnie. Dlatego pozostało mi jeszcze zebrać trochę komentarzy ludzi z branży jak i zwykłych kibiców na temat losowania grup i oczekiwań co do tego, z kim ich ulubione reprezentacje miałyby się zmierzyć na rosyjskich boiskach. Niestety, okazało się, że środowisko piłkarskie jest tak przesądne, że dopóki kule w szklanych słojach - zawodnicy ani trenerzy nie chcą zapeszać i milczą niczym grób Lwa Tołstoja w parku na Jasnej Polanie, w obwodzie tulskim. Próbowałem wybadać piłkarzy, zadając im pośrednie pytanie o to, których przeciwników obawiają się najbardziej, albo których z dotychczasowych przeciwników uważają za najtrudniejszych do pokonania, ale taka taktyka również przyniosła fiasko. Portugalczyk Crystiano Donaldo stwierdził, że najtrudniejszym z jego dotychczasowych przeciwników była guma do włosów niemieckiej marki SchnellKopf, która miała sprawić, że będzie zdobywał widowiskowe bramki strzałami "główką", a zamiast tego w jego włosach zadomowiły się drożdżaki i mszyce kapuściane (te ostatnie zapewne nie bez powodu - przyp. red.). Kapitan reprezentacji Argentyny Leo Lassie przyznał, że najbardziej wymagającym z jego przeciwników był Urząd Skarbowy, ale w końcu i jego zdołał kiwnąć. Natomiast pewien polski napastnik, proszący o zachowanie anonimowości, zapewnił, że najtrudniejszym jego dotychczasowym rywalem była mąka pszenna, ale zdołał odeprzeć jej niecne zakusy dzięki pomocy ukochanej żony.

Skoro niewiele powiedzieli mi piłkarze, to może celebryci... - pomyślałem. Do Moskwy na ceremonię losowania zlatują powoli znakomitości z całego świata. Wielu z nich zna się na sporcie jak mało kto. Ale cóż...
- Słynny przed laty angielski piłkarz Frank Gepart uciekł jednak przede mną do hotelu z prędkością światła.
- Wybitny astronom i popularyzator nauki Karol Kocioł zamilkł niczym Silentium Universi.
- Były prezydent Polski i minister sportu Aleksander Zasadniewski przyznał, że właśnie wraca z krótkiej podróży na Filipiny i na pewien czas zatrzyma się w Moskwie. O losowaniu rozmawiać nie chciał, chociaż nadmienił, że najbardziej atrakcyjnym rywalem byłaby chyba Finlandia. Był jednak w całkiem niezłym nastroju, bo zapytany dlaczego nie zabawił dłużej na Filipinach, odpowiedział ze śpiewem na ustach: "They tried to make me go to rehab but I said: NO, NO, NO...".
- Znany angielski dziennikarz sportowy i tropiciel spisków David Igrecke zdradził natomiast, że losowanie nie ma żadnego znaczenia, ponieważ wyniki wszystkich imprez sportowych na świecie są z góry ustawione aż do roku 2374. Zapytany przez kogo, odesłał mnie do swoich książek, zwłaszcza do ostatniej, pt. "Przebudzenie Tygrysa", w której ze szczegółami opisuje kosmiczną rasę organizmów znanych jako Gadzilianie, którzy wcielają się w najważniejsze osoby na świecie, liderów politycznych, szefów największych firm i przywódców duchowych. Liderem Gadzilian jest tzw. Gadzilla, który jako jedyny z nich ma zdolność zmieniania ciała i okresowego wcielania się w różne osoby. Igrecke przyznał, że nie potrafi na razie ocenić, czy aktualnie Gadzilla znajduje się w skórze prezydenta USA Ronalda Trampa, prezydenta Polski Andrzeja Kobzy, czy może jednak Władimira Władimirowicza. Dowodem na to, że jednak chodzi o tego ostatniego, ma być jego zamiłowanie do rozrywek w różnych strefach klimatycznych (a to pływanie w gorącym morzu, a to zjazd na nartach w mroźnych górach, a to podniebne akrobacje w przestworzach), co ma zdradzać gadzią zmiennocieplność i właśnie w tym celu Igrecke przybył do Moskwy - aby z bliska przyjrzeć się sytuacji.
- Najbardziej rozmownym z celebrytów okazał się latynoski pisarz Pablo Koalio de Zołza, autor wielu światowych bestsellerów, takich jak m.in. "Berenika postanawia ujrzeć", "Al Chemik", oraz najnowszego, będącego cyklem mini-reportaży z Polski: "Na progu sklepu Biedry usiadłem i płakałem". Pablo zaprosił mnie do moskiewskiej kawiarni Gwiezdny Kozioł, gdzie codziennie ogląda na tablecie jeden odcinek serialu "The Walking Head". Oczywiście nie mogłem nie zapytać, dlaczego Pablo chodzi do kawiarni oglądać coś na tablecie, skoro może to samo robić w hotelu. Pisarz wówczas uśmiechnął się dobrotliwie, zamówił sobie sojowe latte bez glutenu, syropu glukozowo-fruktozowego i glutaminianu sodu, po czym rzekł:
- Mój drogi przyjacielu, zdradzę ci, że chodzę do kawiarni coś oglądać w tym celu, aby coś obejrzeć.
- Ach, rozumiem - przyznałem - A w takim razie jakie ma pan przewidywania odnośnie losowania piłkarskich Mistrzostw Świata, które już niedługo?
- Cóż, w niezmierzonej wieczności naszej bezkresnej egzystencji jest to wydarzenie pozbawione najmniejszego znaczenia. Wiem jednak, że ci wspaniali piłkarze nie powinni obawiać się żadnego rywala, ponieważ z pewnością są Bojownikami Światła, a Bojownik Światła jest oświetlony Światłem od wewnątrz i Światło oświetla jego Ścieżkę Światła na zewnątrz, a wówczas cały Wszechświat sprzyja jego pragnieniom i sprawia, że są one oświetlone Światłem jego Wewnętrznego Światła.
Po tak wyczerpującej odpowiedzi podziękowałem Pablo Koalio de Zołzie i umówiłem się z nim na dłuższy wywiad. Pisarz stwierdził, że z ogromną ochotą, ponieważ zostanie w Moskwie na dłuższy czas, gdyż "w tym pięknym kraju jest mnóstwo Światła ukrytego pod tłustą skorupą ludzkich przywar i słabości". Na zakończenie poradził mi jeszcze: "Mój przyjacielu, pamiętaj, będąc w tym mrocznym kraju, zawsze szukaj człowieka w człowieku i wilka w wilku. Bądź Bojownikiem Światła na ścieżce cieni". Po czym zatopił się w ekranie tableta.


Postanowiłem więc zapytać zwykłych obywateli, przechodniów na moskiewskich ulicach o to, kogo widzą jako najdogodniejszych grupowych rywali dla reprezentacji Rosji, ale okazało się to niełatwe.
- "W grupie? Oczywiście że w grupie, najlepiej w grupie na wojnę iść. W grupie siła, w związku siła" - stwierdził starszy jegomość.
- "Rywali? Hmm,  może Czechosłowację, Jugosławię i Persję" - powiedział inny, a na moją uwagę, że żadne z tych państw już nie istnieje, obruszył się: "No i co z tego? Związek Radziecki też już ponoć nie istnieje, a jego idee wciąż są żywe"
- "Co? Losowanie?" - zdziwił się kolejny przechodzień o nerwowym spojrzeniu - "Nie wiem, nie interesuje mnie piłka. Chyba, że do metalu. A właśnie, skoro już o tym mowa. Nie widziałeś gdzieś tu, towarzyszu, prętów paliwowych do reaktora atomowego? Potrzebuję jak diabli, wczoraj jakiś mołodiec niósł tędy całe naręcze, ale nie miałem przy sobie ani gotówki, ani Stolicznej. Dzisiaj mam jedno i drugie, to jego nie ma... Nosz 'urwa jego mać! Chyba w ostateczności pójdę na targowisko, ale tam drogo sprzedają, jeszcze drożej niż masło..."

I gdy już straciłem nadzieję na jakąkolwiek konstruktywną wypowiedź, tuż przed wejściem do mojego hotelu zauważyłem znajomą twarz. Okazało się, że to Iwan Muminin, z którym już rozmawiałem cztery lata temu w Soczi, tuż przed zimowymi igrzyskami.
- Mój drogi Iwanie, co porabiasz w Moskwie? - zagaiłem
- Ja tu żyję teraz, mieszkam na Dubrowce - odrzekł zgaszony - Musiałem uciekać z Soczi...

- Jakże to? Przecież po igrzyskach Soczi stało się ponoć krainą miodem płynącą! - zdumiałem się
- Nu, właśnie - nachmurzył się Muminin - Problem w tym, że niedźwiedzie też się o tym dowiedziały. A one stworzenia niekumate, nie wiedzą, że z tym miodem się tak tylko mówi, a nie że to naprawdę. Z gór zlazły do miasta, wyszły z lasów, cały czosnek niedźwiedzi zeżarły i jak już potem nie miały co jeść, to do domów ludziom zaczęły zaglądać. A jak zajrzały i takim czosnkowym oddechem zionęły to człowieku... Świece się w domu same zapalały! Obiekty olimpijskie nieużywane, niszczeją, to się tam niedźwiedzie zagnieździły. Śpią w teatrze lodowym "Bolszoj", a na stadionie otwartym grają w hokeja. Łyżwy mają porobione z tasaków, bo do starej rzeźni się wdarły. Kije ze słupów trakcji elektrycznej. Nawet krążki sobie wykuły! Wielkie jak miednice, ze czterdzieści kilo toto waży. Idziesz pan sobie ulicą, a tu nagle leci takie czarne UFO nad głową. Jakby to w pana trafiło, to nogi masz pan tu gdzie stałeś, a łeb na drugim końcu miasta. Kiedyś jak walnęły czymś takim w linię wysokiego napięcia, to aż w Czelabińsku kule światła na niebie zobaczyli. A jak pierdyknęły w serwerownię w Soczi, to pół Rosji interneta nie miało. Nu, trzeba było zwiewać stamtąd jak najszybciej...


Więcej nie zdołałem od Iwana wyciągnąć, ponieważ spieszył się na spotkanie z przyjacielem, który przemycił dla niego polskie jabłko i właśnie dziś miał mu je potajemnie przekazać. Ja tymczasem kupiłem w pobliskim sklepie Bozhia Korovka jabłka z Dagestanu, herbatę z Batumi oraz niskosodową wodę mineralną z Morza Kaspijskiego, po czym poszedłem do hotelu, aby spisać dla Was wszystkie dzisiejsze wypowiedzi i relacje. Oczywiście na tym nie koniec. Piłkarskie emocje dopiero się zaczynają!

17.11.2017 (03:03 czasu moskiewskiego)

PS. Wszystkie wydarzenia, osoby i cytaty są fikcyjne. Ich podobieństwo do wydarzeń, osób i cytatów realnych jest zamierzone, a wręcz pożądane. 

środa, 15 listopada 2017

Zdrastwujtie!

Towarzysze i towarzyszki, mołodcy i kobiety czynu! Oto nadejszła wiekopomna chwiła!

Zapewne wielu z Was nie sądziło, że doczeka tego dnia. Ale oto on jest! Zatem z tej uroczystej okazji chciałbym po raz pierwszy i ostatni w tym miejscu napisać parę słów na poważnie. Prawie cztery lata temu wpadł mi do głowy pomysł, aby zrobić serię "relacji" z Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi w kompletnie porąbanym, absurdalnym stylu. Pomysł wpadł mi do głowy na tydzień przed igrzyskami, więc wszystko było tworzone na tzw. "wariackich papierach", w ostatniej chwili, po nocach i na kolanie. A mimo to, gotowy produkt wyszedł na tyle nieźle, że od tamtej pory wspominam go (zwłaszcza cztery początkowe teksty) jako jedną z najlepszych rzeczy jakie dotąd wyszły spod mojego pióra. I jedną z tych kilku, z których jestem autentycznie zadowolony.



A ponieważ dobry pomysł - nawet jeśli nie jest kurą znoszącą złote, ani choćby miedziane jaja - nie powinien się zmarnować, włodarze światowego sportu postanowili przyjść mi z pomocą i już cztery lata po igrzyskach w Soczi zorganizowali w Rosji kolejne wydarzenie, na które będą zwrócone oczy milionów kibiców. Uwielbiam pisać zmyślone rzeczy o Rosji, ten kraj i ta mentalność nieodmiennie wzbudza we mnie csiksentmihalyiowski stan FLOW, dlatego nie mogłem nie skorzystać z okazji. Tym razem nie powtórzę poprzednich błędów i nie zabiorę się do sprawy w ostatniej chwili. I chociaż nie znamy jeszcze nawet wszystkich uczestników tzw. "mundialu", ja już pakuję mój warsztat pisarski do czarującej walizy "Witchen", gdzie zmieści się jeszcze składany samowar, blaszana bałałajka oraz bezglutenowa babuszka, i natychmiast wyruszam zaocznie do Rosji. Aby przekazywać Wam gorące niusy na bieżąco, już od zaraz, jeszcze przed oficjalnym losowaniem grup Mistrzostw Świata. Będę z Wami przez najbliższe osiem miesięcy, podróżując po Rosji i relacjonując z drugiej ręki wszystko, co nie jest warte uwagi i najczęściej w ogóle nie ma związku z Mistrzostwami.

Przygotujcie się na mocne otwarcie już wkrótce i - jak mawiają Rosjanie z finansowego centrum Moskwy - stay tuned!

16.11.2017  (03:40 czasu moskiewskiego)