Korespondencja zaoczna z Rosji

czwartek, 16 listopada 2017

wielkie losowanie

Chociaż wciąż nie znamy jeszcze wszystkich uczestników piłkarskich Mistrzostw Świata "Rosja 2018", przygotowania do losowania grup pierwszej rundy trwają od wielu miesięcy. W chwili gdy piszę te słowa, odbywa się już właściwie tylko dopinanie wszystkiego na ostatni guzik. Oczywiście całość uroczystości utrzymywana jest w ścisłej tajemnicy, a plan ceremonii jest chroniony niczym projekt inauguracji igrzysk olimpijskich. Oficjalnie wiadomo jedynie tyle, że uroczystość będzie miała miejsce 1.grudnia 2017 roku, na Kremlu. Wszystko inne to na razie niczym niepotwierdzone spekulacje. Niemniej jednak, znajdujemy się właśnie w kraju, w którym ludzie za kołnierz nie wylewają, a dobra wódka - jak mawiał niejaki Kargul - droższa pieniędzy. Dlatego, dzięki mojemu informatorowi, zbliżonemu do osób ze ścisłego kierownictwa organizacyjnego imprezy, mogę Wam już dzisiaj zdradzić kilka pilnie strzeżonych szczegółów przebiegu ceremonii losowania piłkarskich Mistrzostw Świata 2018.

Podobno całość uroczystości ma być utrzymana w niezwykle lekkim tonie i będzie oparta na motywach z największego eksportowego hitu Rosji w ostatnich latach, czyli serialu "Masza i Niedźwiedź". W roli dziewczynki Maszy wystąpi dziewczynka o imieniu Masza, która będzie tzw. "sierotką" wyciągającą ze szklanej misy kule z nazwami poszczególnych reprezentacji. W roli Niedźwiedzia wystąpi oczywiście Pierwszy Niedźwiedź Federacji Rosyjskiej, czyli Prezydent Władimir Władimirowicz. I wszystko będzie przebiegać jak w kreskówce: najpierw Masza narobi bałaganu, czyli wylosuje dla reprezentacji Rosji najtrudniejszych przeciwników z możliwych, np. Hiszpanię, Urugwaj i Nigerię. A potem przyjdzie Niedźwiedź, który niczym dobry wujek, cały ten burdel posprząta. Czyli odnajdzie swoich potężnych przyjaciół, poda im (w) łapę i rzeczywistość odmieni się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Scenariuszy jest wiele. Albo moskiewskie elektrownie dotknie trzydziesty stopień zasilania, na Kremlu zapanują ciemności egipskie, a w tym czasie niewidzialna ręka rynku podmieni kule i z Hiszpanii zrobi się Egipt, a z Anglii - Arabia (Saudyjska). Inna opcja to utrzymanie pierwotnych wyników losowania i skupienie się na działaniach dywersyjnych w obozach rywali. Kilka tajemniczych telefonów z linii nr 1 na Kremlu sprawi, że najlepsi piłkarze przeciwników reprezentacji Rosji z dnia na dzień porzucą dotychczasowy zawód i zapragną realizować swoje życiowe ambicje w branży obróbki skrawaniem albo w obwoźnej sprzedaży egzemplarzy "Kapitału" Karola Marksa, trenerzy pokłócą się między sobą, a sędziowie zapałają miłością do puchowych kożuchów zza Uralu.

Nie samym losowaniem kul jednak Rosja żyje. Zanim do niego dojdzie, odbędzie się bowiem żmudny i skomplikowany proces podziału drużyn na tzw. "koszyki". I tutaj już nie ma miejsca na żadne kombinacje i machlojki! Będzie to bowiem niezwykle zaawansowana operacja statystyczna, nad którą czuwać będą najtęższe umysły jakie wydała radziecka nauka. Udało mi się dowiedzieć, że proces ten nadzorować będą dwaj wybitni profesorowie. Pierwszy z nich to Nikołaj Aleksy Losow, emerytowany dziekan Instytutu Socjologii i Statystyki (w skrócie ISIS) Uniwersytetu im. Łomonosowa w Moskwie. Profesor Losow ma w dorobku wiele doniosłych dokonań z dziedziny statystyki, a największym jego osiągnięciem jest bezsprzecznie słynna Gra Losowa, która przyjęła się - jako rozrywka dla mas - pod niemal każdą szerokością geograficzną. Dla przykładu: w Polsce Gra Losowa znana jest pod nazwą "Totolotek", w Czechach jako "Okrutny Rozbujnićek", z kolei na Wyspach Turks & Caicos - jako "Happy Idiot".
Wraz z profesorem Losowem, metodę podziału na koszyki przygotował dr Wiaczesław Paragonow, obecny dyrektor Moskiewskiego Instytutu Statystyki Stosowanej (w skrócie MISS). Jest to prywatna jednostka naukowa, dlatego jej pracownicy mogą angażować się w komercyjne przedsięwzięcia na całym świecie. I właśnie dr Paragonow współpracował ostatnio m.in. z polskim Ministerstwem Finansów, dla którego przygotował zabawę z nagrodami dla klientów sklepów detalicznych. Wśród tych klientów, którzy sumiennie zbierali potwierdzenia sprzedaży wydrukowane z kasy fiskalnej, zostały wylosowane atrakcyjne nagrody, a cała akcja przeszła do historii jako Loteria Paragonowa. I właśnie prof. Losow wraz z dr Paragonowem mają być odpowiedzialni za to, aby cały proces losowania wyglądał na jak najbardziej rzetelny i sprawiedliwy, a jednocześnie żeby finalnie najlepiej wyszli na tym gospodarze, czyli Rosjanie.

Próbowałem skontaktować się z naukowcami, ale do MISS nie zostałem wpuszczony, ponieważ wejścia do budynku strzeże żołnierz uzbrojony w karabin AK-34 "Kałasznikow" oraz w czołg T-34 "Twardy". Udzielono mi jedynie informacji, że zgodnie z umową podpisaną przez MISS, wyłączność na rozmowy z pracownikami Instytutu mają dziennikarze koncernu medialnego Axel Springer Spaniel. Udałem się zatem na Uniwersytet im. Łomonosowa, wprost do ISIS. I wprawdzie z profesorem Losowem nie mogłem porozmawiać, gdyż statystyk liczy już sobie 121 lat i na skutek uszkodzenia kory mózgowej w obszarze tzw. pola Wernickego jego mowa jest zrozumiała tylko dla ludu Pasztunów, ale spotkał się ze mną jego asystent, docent Igor Kołmogorow-Smirnow. Poprosiłem docenta Smirnowa, aby przybliżył w przystępny sposób polskim czytelnikom mojego bloga metodę, według której prowadzone będzie losowanie. Naukowiec zgodził się ochoczo, po czym stwierdził co następuje:
- Szanowni Państwo, losowanie będzie prowadzone według najnowszych osiągnięć statystyki, ale jest bardzo proste. Otóż procedura będzie skalibrowana współczynnkiem alfa Cronbacha, z którego wyciągniemy kwadratową wariancję, skorygowaną o wskaźnik zmienności krzywej dzwonowej w rozkładzie Durbina-Watsona. Na tej podstawie rozrysujemy matryce rozkładu chi-kwadrat (czytamy: "czi-skłer"), obliczymy średnią kurtozę odchylenia standardowego i przemnożymy to przez liczbę odchyleń regresji nieliniowej od współczynnika tau-Kendalla. A potem wystarczy już tylko wykonać dwuczynnikową analizę ANOVA w schemacie nieparametrycznym, otrzymany wynik pomniejszyć o logarytm ze wskaźnika Kruskalla-Wallisa, a potem podstawić to wszystko do wzoru na średni agregatowy indeks ilości dolnych kwartyli w szeregu skokowym. Prawda, że banalne?

Po takim drobiazgowym wyjaśnieniu wszystkie kwestie dotyczące losowania są już zapewne jasne jak słońce nad syberyjską tundrą w grudniowe popołudnie. Dlatego pozostało mi jeszcze zebrać trochę komentarzy ludzi z branży jak i zwykłych kibiców na temat losowania grup i oczekiwań co do tego, z kim ich ulubione reprezentacje miałyby się zmierzyć na rosyjskich boiskach. Niestety, okazało się, że środowisko piłkarskie jest tak przesądne, że dopóki kule w szklanych słojach - zawodnicy ani trenerzy nie chcą zapeszać i milczą niczym grób Lwa Tołstoja w parku na Jasnej Polanie, w obwodzie tulskim. Próbowałem wybadać piłkarzy, zadając im pośrednie pytanie o to, których przeciwników obawiają się najbardziej, albo których z dotychczasowych przeciwników uważają za najtrudniejszych do pokonania, ale taka taktyka również przyniosła fiasko. Portugalczyk Crystiano Donaldo stwierdził, że najtrudniejszym z jego dotychczasowych przeciwników była guma do włosów niemieckiej marki SchnellKopf, która miała sprawić, że będzie zdobywał widowiskowe bramki strzałami "główką", a zamiast tego w jego włosach zadomowiły się drożdżaki i mszyce kapuściane (te ostatnie zapewne nie bez powodu - przyp. red.). Kapitan reprezentacji Argentyny Leo Lassie przyznał, że najbardziej wymagającym z jego przeciwników był Urząd Skarbowy, ale w końcu i jego zdołał kiwnąć. Natomiast pewien polski napastnik, proszący o zachowanie anonimowości, zapewnił, że najtrudniejszym jego dotychczasowym rywalem była mąka pszenna, ale zdołał odeprzeć jej niecne zakusy dzięki pomocy ukochanej żony.

Skoro niewiele powiedzieli mi piłkarze, to może celebryci... - pomyślałem. Do Moskwy na ceremonię losowania zlatują powoli znakomitości z całego świata. Wielu z nich zna się na sporcie jak mało kto. Ale cóż...
- Słynny przed laty angielski piłkarz Frank Gepart uciekł jednak przede mną do hotelu z prędkością światła.
- Wybitny astronom i popularyzator nauki Karol Kocioł zamilkł niczym Silentium Universi.
- Były prezydent Polski i minister sportu Aleksander Zasadniewski przyznał, że właśnie wraca z krótkiej podróży na Filipiny i na pewien czas zatrzyma się w Moskwie. O losowaniu rozmawiać nie chciał, chociaż nadmienił, że najbardziej atrakcyjnym rywalem byłaby chyba Finlandia. Był jednak w całkiem niezłym nastroju, bo zapytany dlaczego nie zabawił dłużej na Filipinach, odpowiedział ze śpiewem na ustach: "They tried to make me go to rehab but I said: NO, NO, NO...".
- Znany angielski dziennikarz sportowy i tropiciel spisków David Igrecke zdradził natomiast, że losowanie nie ma żadnego znaczenia, ponieważ wyniki wszystkich imprez sportowych na świecie są z góry ustawione aż do roku 2374. Zapytany przez kogo, odesłał mnie do swoich książek, zwłaszcza do ostatniej, pt. "Przebudzenie Tygrysa", w której ze szczegółami opisuje kosmiczną rasę organizmów znanych jako Gadzilianie, którzy wcielają się w najważniejsze osoby na świecie, liderów politycznych, szefów największych firm i przywódców duchowych. Liderem Gadzilian jest tzw. Gadzilla, który jako jedyny z nich ma zdolność zmieniania ciała i okresowego wcielania się w różne osoby. Igrecke przyznał, że nie potrafi na razie ocenić, czy aktualnie Gadzilla znajduje się w skórze prezydenta USA Ronalda Trampa, prezydenta Polski Andrzeja Kobzy, czy może jednak Władimira Władimirowicza. Dowodem na to, że jednak chodzi o tego ostatniego, ma być jego zamiłowanie do rozrywek w różnych strefach klimatycznych (a to pływanie w gorącym morzu, a to zjazd na nartach w mroźnych górach, a to podniebne akrobacje w przestworzach), co ma zdradzać gadzią zmiennocieplność i właśnie w tym celu Igrecke przybył do Moskwy - aby z bliska przyjrzeć się sytuacji.
- Najbardziej rozmownym z celebrytów okazał się latynoski pisarz Pablo Koalio de Zołza, autor wielu światowych bestsellerów, takich jak m.in. "Berenika postanawia ujrzeć", "Al Chemik", oraz najnowszego, będącego cyklem mini-reportaży z Polski: "Na progu sklepu Biedry usiadłem i płakałem". Pablo zaprosił mnie do moskiewskiej kawiarni Gwiezdny Kozioł, gdzie codziennie ogląda na tablecie jeden odcinek serialu "The Walking Head". Oczywiście nie mogłem nie zapytać, dlaczego Pablo chodzi do kawiarni oglądać coś na tablecie, skoro może to samo robić w hotelu. Pisarz wówczas uśmiechnął się dobrotliwie, zamówił sobie sojowe latte bez glutenu, syropu glukozowo-fruktozowego i glutaminianu sodu, po czym rzekł:
- Mój drogi przyjacielu, zdradzę ci, że chodzę do kawiarni coś oglądać w tym celu, aby coś obejrzeć.
- Ach, rozumiem - przyznałem - A w takim razie jakie ma pan przewidywania odnośnie losowania piłkarskich Mistrzostw Świata, które już niedługo?
- Cóż, w niezmierzonej wieczności naszej bezkresnej egzystencji jest to wydarzenie pozbawione najmniejszego znaczenia. Wiem jednak, że ci wspaniali piłkarze nie powinni obawiać się żadnego rywala, ponieważ z pewnością są Bojownikami Światła, a Bojownik Światła jest oświetlony Światłem od wewnątrz i Światło oświetla jego Ścieżkę Światła na zewnątrz, a wówczas cały Wszechświat sprzyja jego pragnieniom i sprawia, że są one oświetlone Światłem jego Wewnętrznego Światła.
Po tak wyczerpującej odpowiedzi podziękowałem Pablo Koalio de Zołzie i umówiłem się z nim na dłuższy wywiad. Pisarz stwierdził, że z ogromną ochotą, ponieważ zostanie w Moskwie na dłuższy czas, gdyż "w tym pięknym kraju jest mnóstwo Światła ukrytego pod tłustą skorupą ludzkich przywar i słabości". Na zakończenie poradził mi jeszcze: "Mój przyjacielu, pamiętaj, będąc w tym mrocznym kraju, zawsze szukaj człowieka w człowieku i wilka w wilku. Bądź Bojownikiem Światła na ścieżce cieni". Po czym zatopił się w ekranie tableta.


Postanowiłem więc zapytać zwykłych obywateli, przechodniów na moskiewskich ulicach o to, kogo widzą jako najdogodniejszych grupowych rywali dla reprezentacji Rosji, ale okazało się to niełatwe.
- "W grupie? Oczywiście że w grupie, najlepiej w grupie na wojnę iść. W grupie siła, w związku siła" - stwierdził starszy jegomość.
- "Rywali? Hmm,  może Czechosłowację, Jugosławię i Persję" - powiedział inny, a na moją uwagę, że żadne z tych państw już nie istnieje, obruszył się: "No i co z tego? Związek Radziecki też już ponoć nie istnieje, a jego idee wciąż są żywe"
- "Co? Losowanie?" - zdziwił się kolejny przechodzień o nerwowym spojrzeniu - "Nie wiem, nie interesuje mnie piłka. Chyba, że do metalu. A właśnie, skoro już o tym mowa. Nie widziałeś gdzieś tu, towarzyszu, prętów paliwowych do reaktora atomowego? Potrzebuję jak diabli, wczoraj jakiś mołodiec niósł tędy całe naręcze, ale nie miałem przy sobie ani gotówki, ani Stolicznej. Dzisiaj mam jedno i drugie, to jego nie ma... Nosz 'urwa jego mać! Chyba w ostateczności pójdę na targowisko, ale tam drogo sprzedają, jeszcze drożej niż masło..."

I gdy już straciłem nadzieję na jakąkolwiek konstruktywną wypowiedź, tuż przed wejściem do mojego hotelu zauważyłem znajomą twarz. Okazało się, że to Iwan Muminin, z którym już rozmawiałem cztery lata temu w Soczi, tuż przed zimowymi igrzyskami.
- Mój drogi Iwanie, co porabiasz w Moskwie? - zagaiłem
- Ja tu żyję teraz, mieszkam na Dubrowce - odrzekł zgaszony - Musiałem uciekać z Soczi...

- Jakże to? Przecież po igrzyskach Soczi stało się ponoć krainą miodem płynącą! - zdumiałem się
- Nu, właśnie - nachmurzył się Muminin - Problem w tym, że niedźwiedzie też się o tym dowiedziały. A one stworzenia niekumate, nie wiedzą, że z tym miodem się tak tylko mówi, a nie że to naprawdę. Z gór zlazły do miasta, wyszły z lasów, cały czosnek niedźwiedzi zeżarły i jak już potem nie miały co jeść, to do domów ludziom zaczęły zaglądać. A jak zajrzały i takim czosnkowym oddechem zionęły to człowieku... Świece się w domu same zapalały! Obiekty olimpijskie nieużywane, niszczeją, to się tam niedźwiedzie zagnieździły. Śpią w teatrze lodowym "Bolszoj", a na stadionie otwartym grają w hokeja. Łyżwy mają porobione z tasaków, bo do starej rzeźni się wdarły. Kije ze słupów trakcji elektrycznej. Nawet krążki sobie wykuły! Wielkie jak miednice, ze czterdzieści kilo toto waży. Idziesz pan sobie ulicą, a tu nagle leci takie czarne UFO nad głową. Jakby to w pana trafiło, to nogi masz pan tu gdzie stałeś, a łeb na drugim końcu miasta. Kiedyś jak walnęły czymś takim w linię wysokiego napięcia, to aż w Czelabińsku kule światła na niebie zobaczyli. A jak pierdyknęły w serwerownię w Soczi, to pół Rosji interneta nie miało. Nu, trzeba było zwiewać stamtąd jak najszybciej...


Więcej nie zdołałem od Iwana wyciągnąć, ponieważ spieszył się na spotkanie z przyjacielem, który przemycił dla niego polskie jabłko i właśnie dziś miał mu je potajemnie przekazać. Ja tymczasem kupiłem w pobliskim sklepie Bozhia Korovka jabłka z Dagestanu, herbatę z Batumi oraz niskosodową wodę mineralną z Morza Kaspijskiego, po czym poszedłem do hotelu, aby spisać dla Was wszystkie dzisiejsze wypowiedzi i relacje. Oczywiście na tym nie koniec. Piłkarskie emocje dopiero się zaczynają!

17.11.2017 (03:03 czasu moskiewskiego)

PS. Wszystkie wydarzenia, osoby i cytaty są fikcyjne. Ich podobieństwo do wydarzeń, osób i cytatów realnych jest zamierzone, a wręcz pożądane. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz